Siatkarzom Indykpolu AZS Olsztyn nie udało się odnieść czwartego zwycięstwa z rzędu. Ekipa ze stolicy Warmii i Mazur uległa na wyjeździe ekipie GKS Katowice 2:3. Statuetkę MVP otrzymał Jakub Jarosz.
Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn, do poniedziałkowego, wyjazdowego starcia z GKS Katowice, przystępowali po trzech zwycięstwach z rzędu. Przypomnijmy, że zawodnicy prowadzeni przez Javiera Webera, pokonali: PGE GiEK Skrę Bełchatów, Exact Systems Hemarpol Częstochowę i Asseco Resovię Rzeszów. Starcie z GKS rozpoczynało także serię starć z drużynami, które zajmują miejsca w drugiej części ligowej tabeli. – Musimy zagrać na swoim poziomie, wtedy naszym rywalom będzie ciężko z nami wygrać. Jeśli natomiast damy im możliwość rozwinięcia skrzydeł, to będziemy mieli problem. Dlatego wszystko zależy od nas – powiedział Czarek Sapiński, środkowy akademików z Kortowa.
Poniedziałkowe starcie olsztynianie rozpoczęli z kilkoma zmianami w wyjściowym składzie. Choć z drużyną do Katowic pojechał Moritz Karlitzek, to infekcja, której doznał w dniu meczu, zmusiła niemieckiego przyjmującego do pozostania w hotelu. Parę przyjmujących tworzyli więc Armoa z Szymenderą, a na rozegraniu zobaczyliśmy Tuanigę. Reszta składu bez zmian: Jakubiszak z Sapińskim na środku, Souza na ataku i Hawryluk na pozycji libero.
Pierwszego asa szybko zapisał na swoim koncie Cezary Sapiński. W ataku skutecznie grali Alan Souza Manuel Armoa i Kamil Szymendera dzięki czemu akademicy odskoczyli na pięciopunktowe prowadzenie 16:11. Na rozegraniu w wyjściowym składzie pojawił się tym razem Joshua Tuaniga, który… jak donoszą od kilku dni dziennikarze, w kolejnym sezonie ma przenieść się… właśnie do GKS-u. W końcówce premierowego seta Indykpol jeszcze przycisnął i wygrał pewnie 25:18.
W drugim secie drużyna z Kortowa również szybko zbudowało swoją przewagę (7:4), ale rywalom udało się odrobić straty przy stanie 8:8. Poderwali się do walki i dzięki dobrej postawie Jakuba Jarosza, Marcina Walińskiego oraz Jonasa Kvalena odkoczyli na trzy punkty (17:14). Javier Weber dał na moment odpocząć Kamilowi Szymenderze i na pozycji przyjmującego zastąpił go nominalny libero – Jakub Ciunajtis. W końcówce akademicy zbliżyli się na jedno oczko (23:22), ale z wygranej 25:23 i tak cieszyli się gospodarze.
Katowiczanie dobrze prezentowali się także w trzeciej partii. Znów odskoczyli na trzypunktowe prowadzenie (11:8), ale tym razem akademikom szybko udało się ich przełamać. A był to efekt dobrej gry blokiem Szymona Jakubiszaka i Manuela Armoy. Indykpol z prowadzenia cieszył się jednak tylko moment. Od stanu 14:12 przegrali kolejne trzy wymiany. A w polu serwisowym błysnął Jarosz. Później gra się wyrównała i znów o decydująca była końcówka. W niej mniej błędów popełniali goście i ponownie objęli prowadzenie w meczu, wygrywając seta 25:23.
To nie oznaczało jednak końca emocji w tym spotkaniu. GKS jeszcze raz poderwał się do walki. Budował swoją przewagę, prowadząc kolejno 10:7, 14:10 i 16:12. Wciąż świetnie grał Jarosz. Ale trzeba też przyznać, że taki wynik to głównie wina błędów olsztynianian. Błędów w polu serwisowym, w ataku i w przyjęciu. Stąd zdecydowana wygrana drużyny prowadzonej przez Grzegorza Słabego 25:20.
W tie-breaku niewiele się zmieniło. Od początku prowadzili katowiczanie. I wygrali pewnie 15:10 a w całym meczu 3:2.
W kolejnym spotkaniu, siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn zmierzą się w Hali Urania z Enea Czarnymi Radom (wtorek, 5.03, godz. 18:20). Ostatnie 400 biletów do kupienia wyłącznie online na bilety.indykpolazs.pl.