Robbert Andringa: W play-off wszystko może się zdarzyć


– To play-off, wszystko zaczyna się od nowa. Cztery lata temu, kiedy pokonaliśmy Asseco Resovię w ćwierćfinale, czułem się bardzo dobrze. W tym sezonie chciałbym ponownie to przeżyć – mówi Robbert Andringa, kapitan Indykpolu AZS Olsztyn przed fazą play-off.

Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn zakończyli pierwszą część sezonu, czyli fazę zasadniczą na 6. miejscu. Bilans ekipy ze stolicy Warmii i Mazur to 14 zwycięstw i 12 porażek. W pierwszej rundzie fazy play-off, drużyna prowadzona przez Javiera Webera zmierzy się z PGE Skrą Bełchatów. Pierwszy mecz zostanie rozegrany na wyjeździe we wtorek, 12 kwietnia o godz. 17:30. Rewanż w Iławie trzy dni później – Wielki Piątek (15 kwietnia), również o godz. 17:30. Przy remisie 1:1 będziemy świadkami trzeciego spotkania – 19/20 kwietnia w Hali Energia.

Czy jest zadowolony z 6. miejsca. Który mecz w fazie zasadniczej był najlepszy? Jakie ma oczekiwania przed fazą play-off? Tego dowiesz się z krótkiej rozmowy z kapitanem Indykpolu AZS Olsztyn.

Mateusz Lewandowski: Za nami 26 spotkań fazy zasadniczej. Czy jesteś zadowolony z 6. miejsca, które zajęliśmy na koniec pierwszej części sezonu?

Robbert Andringa: – Uważam, że powinniśmy być tym usatysfakcjonowani. Przed rozpoczęciem sezonu założyliśmy sobie cel, którym miał być awans do play-off i to zostało zrealizowane. Oczywiście, lepiej jest, kiedy zakończysz pierwszą rundę na wyższej pozycji. Kiedy jednak spojrzymy wstecz, to szóste miejsce oddaje naszą dobrą postawę w tym sezonie.

Który mecz był według Ciebie najlepszy w naszym wykonaniu? Pytam zarówno pod kątem drużyny, jak i Twój osobisty pojedynek.

– Jako drużyna najlepszy mecz zagraliśmy z Projektem Warszawa w Iławie (3:0 – red.). Wszyscy pokazaliśmy się z dobrej strony – nie tylko pod względem czysto siatkarskim, ale także pod kątem mentalnym. W pełni zrealizowaliśmy założenia taktyczne, przez co na boisku byliśmy pewni siebie.  Jeśli chodzi o mój najlepszy mecz, to ciężko jest mi wskazać ten jedyny. Wiele osób twierdzi, że Twoim najlepszym występem jest ten, w którym zdobyłeś najwięcej punktów. Nie zawsze się z tym zgadzam. Dlatego mogę wskazać wyjazdowe starcie w Warszawie (porażka 2:3, bez TJ DeFalco w składzie, na przyjęciu cały mecz zagrali Andringa z Janiszewskim – red.). Najlepszy „feeling” miałem jednak podczas wspominanej już wcześniej, domowej konfrontacji z Projektem. Graliśmy bardzo dobrze, wszystko funkcjonowało tak, jak trzeba.

Ostatnie spotkanie fazy zasadniczej w Gdańsku można nazwać mianem „przeglądu wojsk”. Co według Ciebie ten mecz nam powiedział?

– To był dla nas trudny mecz. Prywatnie miałem w ostatnim czasie pewne problemy, przez które musiałem przejść. Jeśli chodzi o niedzielne spotkanie, to z jednej strony, na boisku pojawiło się wielu zawodników, którzy wcześniej nie grali zbyt często. Jestem przekonany, że dobrze czuli się na boisku i zaprezentowali się z dobrej strony. Z drugiej strony, ekipa z Gdańska wciąż miała i ma szansę na awans do play-off, a dla nas szósta pozycja była już pewna. Dlatego to był dla nas pewnego rodzaju dziwny mecz.

Ciężko było zatem znaleźć motywację na tego rodzaju pojedynek?

– Nie stwierdziłbym, że było to ciężkie, ale zupełnie coś innego. Na przykład, jeśli mielibyśmy wciąż szansę na piątą bądź czwartą lokatę, to podeszlibyśmy do tego meczu zupełnie inaczej. Oczywiście, na boisko wychodzisz po to, aby wygrać. Lecz jeśli wiesz, że od danego spotkania już nic nie zależy, to czujesz zupełnie co innego.

W środę rozpoczęliśmy przygotowania do pierwszego meczu play-off z PGE Skrą Bełchatów. W fazie zasadniczej rozegraliśmy dwa mecze, które zakończyły się naszą porażką. Na obecną chwilę – co według Ciebie może przeważyć na naszą korzyść?

– Uważam, że lepiej od nich przyjmujemy. Oni natomiast są groźni na wysokiej piłce – kiedy gorzej przyjmują, są w stanie znaleźć różne i dobre rozwiązania, aby rozegrać akcję. Mimo to, naszych szans upatrywałbym głównie w lepszym przyjęciu.

Z obecnego składu, tylko Ty z Marcinem Mierzejewskim i Mateuszem Nykielem, pamiętacie grę o medale w biało-zielonych barwach. Rywalem w ćwierćfinale była wtedy Asseco Resovia Rzeszów i mało kto stawiał na nasz zespół. Czy w tym sezonie historia może się powtórzyć?

– Oczywiście! Te dwa spotkania o których wspomniałeś, były bardzo wyrównane. Na wyjeździe przegraliśmy po tie-breaku, a w domowym spotkaniu, gdzie ulegliśmy 1:3, większość setów zakończyła się dwupunktową przewagą. Czemu zatem historia sprzed czterech lat, nie mogłaby się powtórzyć właśnie teraz? Dlaczego nie moglibyśmy pokonać PGE Skry Bełchatów? To play-off, wszystko zaczyna się od nowa. Cztery lata temu, kiedy pokonaliśmy Asseco Resovię w ćwierćfinale, czułem się bardzo dobrze. W tym sezonie chciałbym ponownie to przeżyć.